Co roku zadziwia mnie ilość bezinteresownych serc, które w akcji tej chcą wziąć udział... jako tworzący, lub będąc sklepem z przydasiami, wspomagają nas wszystkie w dobroczynności, dokładając swoją cegiełkę - czyli rabaty - abyśmy mogły więcej zrobić :)
Ja sama działam od dłuższego czasu... wspomagając również inne akcje na rzecz WOŚP...
Zaś jeśli chodzi o mnie... Ogarniam co nie-do-ogarnięcia, panuję nad chaosem, przedkładam pracę twórczą nad sprzątanie ;) cóż... jak każda artystyczna dusza...
Moim warsztatem jest kanapa, podłoga... z rzadka biurko... przydasie, papiery, maszynki, maski, media... to można znaleźć wszędzie... w sypialni, w pokoju, kuchni, a nawet w łazience... na warsztacie często goszczą u mnie projekty nietypowe... czasem karkołomne ;) uwielbiam kombinować, jak coś zrobić... wciąż uczę się nowych technik... niedawno wsiąkłam w robienie kwiatów z papieru czerpanego... jeden z nich znalazł się na moim kalendarzu...
to co? gotowi? no to GRAMY!
Ja wiem, że inne uczestniczki mnie wyklną... jednak już po rozesłaniu tekturek wpadłam na pewien pomysł... szkoda, że nie wcześniej... ale cóż... w ten sposób mój kalendarz będzie się wyróżniał...
Jak to ja... zaczęłam od projektowania wkładu - no bo przecież nie mogę mieć gotowego... ja???? gotowy??? a nigdy w życiu! Tak właśnie się zaczęła moja praca nad kalendarzem...
Jak widać, serduszka znajdują się na kartach kalendarza, przez co jest on absolutnie unikalny.
Potem się zaczęło... zostały wycięte okładki, przekładki... wydrukowany wkład kalendarzowy, wkład notesowy, oraz wkład adresowy... (hihihi trochę tych wkładów jest)
potem nastał czas na wybór papierów... a, że od dosyć dawna przymierzałam się do dwóch kolekcji z dwóch różnych źródeł... cóż... to je właśnie wybrałam... kolekcja Turquoise by Mrude, oraz Piękny Umysł by sasilla - papiery polskie aż do ostatniego bezdrzewnego włókienka i ostatniej kropli tuszu drukarskiego... cudne połączenie turkusu i brązu...
cóż, nie wszystko, co wybrałam zostało użyte... ale nie czarujmy się... proces twórczy taki już jest ;)... coś się planuje, potem plany się zmienia... i tak to leci...
Następnie przyszła kolej na dodatki...
wśród nich znalazł się jeden z kwiatów, które zrobiłam jeszcze na warsztatach z Ewą, dołączył do niego kaboszon szklany ze stylizowanym zegarem oraz kryształki akrylowe...plan powolutku się wykluwał... początkowo nieśmiało... ale wkrótce wszystko się w mojej głowie rozjaśniało... szczególnie, jak już zapadła decyzja użycia wykrojników fish-tale banners (zdjęcie powyżej), tak właśnie powstał niemal-biżuteryjny zegar na paskach wyciętych wspomnianymi wyżej wykrojnikami paskach, które mnie się trochę kojarzą z wieżą zegarową... szczególnie w tym układzie...
nie zabrakło też mikro-mediowania w postaci potuszowania serduszka na odpowiednie kolory (turkus i brąz), pokrycie go w newralgicznych miejscach opalizującym na zielono brokatem i zalanie tego glossy medium, aby uwiecznić błysk...
potem zbindowałam całość moim ukochanym cinchem :)
potrzebna do tego była naprawdę potężna sprężyna... której - jak się okazało nie miałam... ale poratowała mnie Paulana. Sprężynę zamknęłam moim "firmowym" wiązaniem zakończonym kokardą.
Podsumowując: w kalendarzu jest zakładka na wstążeczce, którą można zaznaczyć aktualną datę, jest sekcja kalendarza, notesu, adresownika oraz sekcja z kieszonkami na karteczki z notatkami, czy wizytówki...
całość okraszona jest - JEDYNĄ W SWOIM RODZAJU - tekturką naszego akcjowego serca.
Drugiej takiej nie ma i nie będzie!
Śliczny kalendarz :) Dopracowany w każdym calu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Anetko - może robiony - jak to ja - na wariackich papierach, po partyzancku... ale efekt zamierzony, chyba osiągnęłam :)
Usuńprzepiękny kalendarz! bardzo oryginalny:)
OdpowiedzUsuńpiekna kompozycja, super, rewelacja
OdpowiedzUsuńSuper i pomysłowy kalendarz!!! :)
OdpowiedzUsuń